Ostatnio życie rodzinne niedomaga, a ja się czuję poza tym. Nigdy nie byłam mocna w związkach, zdradach, upijaniu się…
W ogóle jakaś ostatnio jestem otępiała. Najchętniej bym spała. Przynajmniej bezsenność na razie mi ni grozi.
Pamiętam pewien letni poranek, jak jechałam do pracy w dużej centrali korpo po bezsennej nocy. W ręce miałam kawę mrożoną, myśli układały się w rymy. Wszystko było okrutnie wyraźne, ale nie koliło w oczy, było dziwne i wesołe. Aż się siebie bałam.
Teraz są mniej dziwne poranki.